wtorek, 3 grudnia 2013

Zza wody..

Cisza. Odnaleźć ją można wszędzie, czasem dopada znienacka, czasem sami ją wywołujemy prostą potrzebą serca i duszy. Czasem powstaje z braku możliwości zebrania myśli w jedną, spójną całość. Tak zrodziła się cisza panująca tutaj, w miejscu, w którym moje myśli mogą zamienić się w słowa, a te z kolei w zdania. W ostatnim czasie myśli było bardzo dużo, o każdej maści i kolorze. Tylko jakoś słów brakowało. W zasadzie wciąż jest ich za mało, ale chyba najwyższa pora je po trochę systematyzować. Cóż, nie lubię bałaganu, ogólnie, chociaż tego w mojej głowie najbardziej.

Życie przewróciło się do góry nogami. W zasadzie zaczęło od nowa. Wszystko trzeba zbudować od podstaw. No może nie wszystko, kilka spraw pozostaje niezmiennych i chwała im za to. Bez nich świat przestałby istnieć, straciłby całą swoją wartość dla mnie. Mimo że zmiana była zaplanowana, długo już wyczekiwana, nawet przełożona niewiele w czasie, to była przerażająca. Patrząc z małej, a raczej krótkiej perspektywy czasu, nadal jest, chociaż stopniowo się z nią oswajam. Tak. Nowe miasto, nowy kraj, nowe możliwości. I brak tego, co zostało w domu.
Zmienić w swoim życiu można dużo. Począwszy od kapci, a kończąc na kolejnej zmianie miejsca zamieszkania. Polskie, bezpieczne, małe miasto zostało zamienione na podobnej wielkości, ale szkockie miasto. Najtrudniejsze w tym wszystkim było wybranie tego niewielkiego skrawka życia, którym są zgromadzone do tej pory rzeczy. Niby niewiele, a jednak każda coś znaczy, każda coś przypomina. Segregacja ubrań, zdjęć, dokumentów, książek... Jak wybrać te, które z sobą zabrać? Jak zacząć nowe życie bez albumów ze zdjęciami? Bez ulubionych książek? Jak spakować wszystko to, co ważne do jednego plecaka? To była chyba najtrudniejsza przeprowadzka w moim życiu. Powtarzam sobie, że przecież przy najbliższej okazji, przywiozę kilka rzeczy, nie zapomnę o niczym. Tylko, gdy to nastąpi, to część z tych rzeczy nie stanie się już mniej potrzebna? Czy magia, która je otacza nie będzie ulatywać w czasie bezużytecznego leżenia gdzieś, gdzie nikt nie spojrzy, nie weźmie do ręki i nie uśmiechnie się do swoich własnych myśli?

Ostatecznie plecak został spakowany. Emocjonalny bagaż powoli się rozrywał. Miało nie być łez. Bo to żadne pożegnanie. Przecież mówię tylko "do zobaczenia" temu pokojowi, widokowi z okna, znajomym głosom i temu co znam. Nie odchodzę nigdzie daleko, a jednak serce nie chce słuchać, oczy wilgotnieją i trzeba przyznać się przed samym sobą - ta zmiana jest duża i będę tęsknić. I stawiając krok za krokiem, odchodzę tam, gdzie czeka na mnie nowe życie z możliwościami, na które od dawna czekam. I tak się zaczęła największa zmiana mojego życia... I trwa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz